Zdjęcia dzieci w Internecie - Nie dziel się zdjęciami dziecka!

Zdjęcia dzieci w Internecie

Fotografia, która robi karierę w sieci, zostaje natychmiast powielona. Każdy może ją wykorzystać nawet w najobrzydliwszy sposób.

Rodzice cieszą się, gdy ich dwuletnie dzieci, które jeszcze nie potrafią dobrze mówić, bez problemów radzą sobie z obsługą prostych aplikacji w smartfonie. Cieszą się, gdy pięcioletni maluch potrafi korzystać z komunikatora i bez niczyjej pomocy dzieli się z ciocią z Kanady swoim najświeższym przedszkolnym zdjęciem. To oczywiste. Niemalże wszyscy współcześni rodzice korzystają z komputerów oraz urządzeń mobilnych. Dostrzegają też, jak duży te urządzenia mają potencjał edukacyjny i jak korzystanie z nich staje się coraz bardziej intuicyjne i proste. Sprzyja to wspólnej zabawie, nauce i podtrzymywaniu kontaktów. Dlatego wiele dzieci ma do nich w zasadzie niegraniczony dostęp.

Zdjęcia dziecka w Sieci
Dzieci są doskonałymi obserwatorami. Zauważają, ile radości czerpią rodzice z dzielenia się z najbliższymi informacjami na swój temat. Słyszą, gdy mama i tata komentują zdjęcia opublikowane na Facebooku przez wujka, czy razem z nimi oglądają udostępnione foty kuzyna baraszkującego na plaży w hiszpańskiej Maladze. Prezentowanie  swojej prywatności w Sieci stało się dla wielu współczesnych rodzin tak oczywiste, jak wizyta u babci w dniu jej imienin. W efekcie do Internetu codziennie trafiają setki tysięcy prywatnych zdjęć, w tym tysiące zdjęć dzieci. Wszystkie rejestrują wyjątkową sytuację – pierwszą kąpiel, śmiesznie bladą pupę malucha opalonego na Murzynka, zabawną minę. Według Fundacji Dzieci Niczyje 25 procent rodziców przyznało się, że publikuje w sieci fotografie swoich dzieci do lat 10 nago lub w bieliźnie. Nie wiadomo, ile „śmiesznych” lub „uroczych” zdjęć swoich czy swojego rodzeństwa wrzucają do Sieci same dzieciaki.

Zdjęcia dzieci w Internecie a pedofilia
O tym, że pedofile polują na tego typu zdjęcia dzieci, mówi się dużo. Ostrzega, że zdjęcie raz wrzucone do Internetu zaczyna żyć swoim życiem. Raz udostępnione znajomym, może być przekazywane przez nich kolejnym znajomym znajomych. W efekcie każdy bez zgody rodziców może takie zdjęcie wykorzystywać w dowolnym celu. Lindsey Paris zainteresowała się kiedyś lajkiem na fanpage’u jej bloga zatytułowanym „Mama rudzielca”. Gdy  kliknęła na profil kobiety, która polubiła zdjęcie jej 18-miesięcznego synka, zamarła.Nieznana jej osoba wkleiła fotografię na własną tablicę na Facebooku i prezentowała jako zdjęcie swojego synka. - Wściekłam się, a potem zaczęłam płakać - wspomina. - Ta kobieta udawała matkę, komentowała pierwsze ząbki mojego brzdąca. Jej przyjaciółki pisały, że uwielbiają jego włosy.

Wkrótce Paris dowiedziała się o modzie na odgrywanie wirtulanych ról przy pomocy zdjęć dzieci skradzionych z kont mediów społecznościowych. Jak się okazuje, nie jest to przestępstwem. Paris decydowała się działać, skontaktowała się z użytkowniczką na Facebooku. Okazało się, że jest nią 16-latka z Kalifornii i po “grzecznej” prośbie Paris nastolatka usunęła zdjęcie z własnej tablicy. Córki Ashley B. z Nashville, mające 3 i 6 lat, również zostały “porwane cyfrowo”. Ich zdjęcie było współdzielone na Facebooku przez nieznajomą osobę. - Link zaprowadził mnie na stronę mężczyzny w Chinach - mówi Ashley. - Ten użytkownik miał tysiące Facebookowych przyjaciół. Miał też wiele zdjęć innych dziewcząt. Byłam przerażona.

Nie tylko nago
Seksuolodzy ostrzegają, że pedofile niekoniecznie polują na zdjęcia z nagimi dziećmi. Ich uwagę zwracają te maluchy, które są w ich typie urody, np. mają loczki,  niebieskie oczy, śniadą skórę. Nie muszą też mieć preferencji co do grupy wiekowej. Podniecają ich i noworodki, i nastolatki. Policjanci z Komendy Głównej Policji potwierdzają, że wśród znalezionych u pedofilów zdjęć było wiele „niewinnych” ściągniętych z prywatnych stron rodziców czy udostępniane przez dzieci. – Gdy pedofil zainteresuje się maluchem, zaczyna wyszukiwać informacji na jego temat, stara się ustalić jego adres i skontaktować się z dzieckiem. Stąd apel do rodziców: nie ułatwiajmy przestępcom krzywdzić własnych dzieci – radzą policjanci.

W przypadku dzieci Paris i Ashley, niby nic się nie stało. Nie stwierdzono, by ktoś podejrzany usiłował się z nimi kontaktować. Policjanci jednak ostrzegają, że sprawa nie została zamknięta, bo nikt nie może zaręczyć, że sylwetki czy twarze maluchów nie zostaną kiedyś wykorzystane do montażu pornograficznych zdjęć, czy do prostackiego sieciowego hejtu. To cena, którą mogą zapłacić całe rodziny za nieostrożne publikowanie nawet niewinnych fotografii.

Pomyśl dwa razy - ochrona wizerunku dziecka w Sieci
By zwrócić uwagę dorosłych na problem bezrefleksyjnego publikowania w internecie zdjęć dzieci oraz kwestię ochrony prywatności dziecka, Fundacja Dzieci Niczyje z agencją Publicis prowadzą kampanię społeczną pt. „Pomyśl zanim wrzucisz”. Starają się edukować rodziców przez media. Wkrótce w ramach akcji za wycieraczki warszawskich kierowców trafią zdjęcia dzieci znalezione w internecie. Skojarzenia z ulotkami agencji towarzyskich są jak najbardziej zamierzone.

Oprac. Janusz Kieś

 

Może Cię również zainteresować: